Geoblog.pl    ElAnt    Podróże    Peru-Boliwia 2008    Lima, Pisco-Paracas
Zwiń mapę
2008
10
sie

Lima, Pisco-Paracas

 
Peru
Peru, Paracas
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11839 km
 
Po porannym posiłku (śniadanie po amerykańsku) ruszamy całą grupą na zwiedzanie Stolicy Peru. Po tak "obfitym" posiłku z przyjemnością dorwałem się do pierwszego napotkanego za rogiem kramu z jedzeniem i nie zważając na nic za parę Soli wyrwałem z rusztu pieczoną wołowinę (może to była i Lama) z pieczonymi ziemniakami, co smakowało o stokroć lepiej aniżeli najlepsze śniadanie po amerykańsku. Waldek wyszedł pewnie z tego samego założenia co ja bo po chwili pałaszowaliśmy z apetytem i nieukrywanym zadowoleniem tamtejszy specjał. Dochodzimy do serca kolonialnej Limy - wielki, budynek z dwoma wieżami zajmuje cały jeden bok centralnego placu Plaza Mayor - to katedra. W jej wnętrzu widać to, co jest charakterystyczne dla większości kościołów latynoamerykańskich - przepych kapiący od złota i strojność ukazywanych postaci świętych. W małej kaplicy po prawej stronie tuż przy wejściu znajduje się sarkofag z prochami: "...Markiza, Gubernatora Peru don Francisca Pizarra Zdobywcy Peru i Fundatora Limy...", złożone tu całkiem niedawno, bo w 1985 roku w 450 rocznicę założenia Limy. Idziemy dalej oswajając się powoli z typową w tym rejonie architekturą pełną charakterystycznych fasad budynków i kolonialnych balkonów. Mieszkańcy też trochę inni - bardziej radośni, życzliwsi i bardziej kolorowi :) Ulicami pełnych handlujących wszystkim co się da dochodzimy do targowiska, gdzie delektujemy się pierwszy raz nieznanymi łakociami, których w Peru niezliczone ilości. Tam też wypijamy pierwszy raz Pisco Sour - polecam - od tej chwili częsty składnik mojego i Elżbiety menu. Na chwilę przechodzimy mostem strzeżonym przez wojsko nad rzeką Rímac do dzielnicy robotniczej - inny świat inne ceny - może być niebezpiecznie (uprzedzano nas o tym wielokrotnie) więc jak pozostali robię szybkie zakupy (tu 10 bananów za 1 sola !) i wracamy do historycznej dzielnicy Limy. Wszyscy już trochę zgłodnieli - Dawid prowadzi nas do znanego sobie miejsca - z wyglądu nieciekawie, ale pełne miejscowych - o, to dobry znak! I faktycznie - specjalność zakładu - ceviche smakuje wybornie. Zamawiamy do tego najpopularniejszy w Peru napój - Inca Colę (hm... z tym trochę gorzej - przypomina smakiem trochę oranżadę z czasów komuny...). W południe dobra wiadomość - są bagaże! Uff - sporo problemów z głowy - ponownie zawitał dobry humor. O godż 22:30 żegnamy się ze stolicą i ruszamy na południe autobusem trasowym do Pisco a dalej taksówkami do Paracas, gdzie zakwaterowujemy się w spokojnym i przyjemnym hoteliku "Hostal Los Frayles". Wreszcie "full service" i całkowity zasłużony wypoczynek.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (11)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 27 wpisów27 1 komentarz1 353 zdjęcia353 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
08.08.2008 - 29.08.2008